Patronka

Start / Patronka

o Jadwidze

Św. Jadwiga Śląska

Św. Jadwiga jest jednym z najjaśniejszych przykładów historii przyjaźni między Niemcami i Polakami. Ta rodowita Niemka stała się jedną z ważniejszych polskich świętych, kanonizowaną 732 lata wcześniej niż jej imienniczka z Węgier- Święta Jadwiga Wawelska (Królowa Polski i żona Władysława Jagiełły).

Nasza Patronka urodziła się prawdopodobnie w rodzinnej miejscowości Andechs w Bawarii pomiędzy rokiem 1178 a 1180 (choć niektórzy twierdzą, że wcześniej, podając nawet rok 1173). Słowo Hedwig (=Jadwiga) pisane czasem Hethwigis znaczy „walcząca”.

Zgodnie z panującymi wówczas zwyczajami, w piątym roku życia Jadwiga została oddana na wychowanie do znanego wówczas opactwa benedyktynek w Kitzingen. Przez siedem lat uczyła się tam tego, co było potrzebne do życia w ówczesnym świecie: pisania i zdobienia przepisywanych ksiąg, łaciny, śpiewu, gry na instrumentach, prowadzenia gospodarstwa domowego, tworzenia artystycznych haftów i innych robót ręcznych, pielęgnowania chorych, w tym uprawy ziół leczniczych do robienia lekarstw; poznawała również kulturalne formy towarzyskie. Świadczy to o dbałości o odpowiednie wychowanie i wyedukowanie córki przez rodziców – Agnieszkę z Miśni i Bertolda IV. Również mąż został Jadwidze wybrany przez rodziców. Gdy opuszczała klasztor i udawała się w podróż do Polski miała 12 lat.

W 1201 r. zmarł książę Bolesław Wysoki (teść Świętej), a Jadwiga jako żona jego spadkobiercy Henryka została Księżną Śląską. Według większości historyków wywierała na swojego męża silny i często zbawienny wpływ (mimo tego, że ówcześni władcy dzielnicowi mieli władzę absolutną i nie dzielili się nią ze swoim otoczeniem). Miała niewątpliwy udział w poszerzeniu horyzontów piastowskiego księcia, który dzięki małżonce spowinowaconej z europejskimi domami panującymi, uzyskał możliwość prowadzenia polityki o znacznie większym rozmachu niż jego ojciec.

Historycy spierają się, czy wielka akcja kolonizacyjna, związana z napływem niemieckiego żywiołu na Śląsk, była wynikiem zamierzonego działania księżnej, czy też po prostu naturalną koniecznością. Pewne jest natomiast to, że Księżna Jadwiga specjalną opieką i troską otaczała kościelne fundacje męża.
Do największych z nich należy opactwo cysterek w Trzebnicy, z którym Jadwiga związana była najsilniej. To jedna z pierwszych fundacji książęcej pary, datowana na 1202 r. Pierwsze mniszki przybyły z Niemiec w styczniu 1203 r., przysłane przez brata księżnej, Ekberta, biskupa Bambergii. Pierwszą opatką została Petrissa, była nauczycielka i opiekunka Jadwigi z czasu pobytu w klasztorze w Kitzingen. Wkrótce klasztor zaczął przyjmować kandydatki z najmożniejszych rodów śląskich, stając się jednocześnie miejscem duchowego formowania i pierwszym zakładem edukacyjno-wychowawczym dla dziewcząt z rodziny książęcej.

Klasztor trzebnicki uposażony szczodrze przez Henryka rozwijał się wspaniale dając z czasem początek kolejnym pięciu opactwom. Szczególną opieką księżnej Jadwigi cieszyli się również ubodzy i pokrzywdzeni przez los, a także liczne przytułki i szpitale zakładane przez męża. Opłacała też naukę ubogich chłopców, kształcących się we wrocławskiej szkole katedralnej.

Jednak przede wszystkim księżna zasłynęła z niezwykłej pobożności, pokory i czystości. Podczas jej modlitwy podobno Pan Jezus podniósł rękę z krzyża i błogosławiąc jej rzekł: Wysłuchana jest twoja modlitwa, to, o co prosisz, otrzymasz.

Jadwiga urodziła siedmioro dzieci. Tylko dwoje, Henryk i Gertruda, dożyło wieku dojrzałego. Syn objął po ojcu władzę nad księstwem śląskim, córka przez wiele lat była przeoryszą klasztoru w Trzebnicy.

Autorzy życiorysów Jadwigi zazwyczaj podkreślają jej umiłowanie ascezy. Tymczasem Walter Nigg podkreśla przede wszystkim jej poczucie niezależności i dominację w środowisku, w którym przebywała. Nie ukrywała się z niczym i wszystko robiła jawnie.
Cały dwór musiał dostosować rytm swojego istnienia wyznaczonym przez nią zadaniom. We Wrocławiu powstała kuchnia dla ubogich, a rano i wieczorem wydawano ubogim potrzebne pożywienie. Często również odwiedzała chorych. Ale tak czyniło wielu ówczesnych panujących.

Jadwiga przygarnęła na dwór i stale utrzymywała trzynaścioro kalek, którymi osobiście się zajmowała – również podczas wyjazdów całego dworu. Budziło to krytykę, ale Jadwiga była nieugięta. Bardzo angażowała się w opiekę nad chorymi na trąd, wiele czasu spędziła w szpitalu dla trędowatych w Środzie Śląskiej.

Nie podobało się otoczeniu Jadwigi, że chodzi boso, jak człowiek biedny. Ktoś namówił jej spowiednika, aby jej nakazał chodzenie w obuwiu. Podczas spowiedzi ów kapłan podarował Jadwidze buty nakazując, aby je nosiła. Jadwiga natychmiast spełniła posłusznie to żądanie przywiązując buty do paska.

Jadwiga była autorytetem dla swojego męża, księcia Henryka. Pomimo, że nie posiadała oficjalnej władzy miała duży wpływ na sposób sprawowania rządów przez męża. To za jej namowami Henryk fundował kościoły (m.in. w Złotymstoku, Nowogrodzie Bobrzańskim, Sadłowie, Wąsoczy, Wińsku, Leśnicy, Rokitnicy) i szpitale (we Wrocławiu, Nowogrodzie Bobrzańskim i Środzie Śląskiej). W 1209 roku, z inicjatywy Jadwigi (po urodzeniu siedmiorga dzieci) wraz z Henrykiem złożyli przy obopólnej zgodzie – uzyskując uroczyste błogosławieństwo biskupa – dozgonny ślub czystości. Jest to czyn o tyle szokujący, że Jadwiga miała wówczas ok. 30-37 lat, a jej mąż 42. Już wcześniej jednak, z jej inicjatywy, trwali oni we wstrzemięźliwości czasowej m.in. w Wielkim Poście, Adwencie, dniach świątecznych, niedzielach i w wigiliach i uroczystościach o świętych.
Na pamiątkę tego ślubu Henryk zapuścił brodę, od której otrzymał przydomek Brodaty.

W trosce o dochowanie ślubowania odtąd spotykali się tylko w obecności osób trzecich. Jadwiga i Henryk rozmawiali ze sobą, żywili do siebie uczucia przyjaźni i szacunku, ale od momentu ślubowania prawdopodobnie zaczął się proces wzajemnego oddalania się. Było to do zniesienia przez zaprawioną w postach Jadwigę, dla Henryka jednak okazało się to poważnym ciężarem. Pozbawiony dyskretnych rad żony Henryk szukał rekompensaty w walce o wpływy i władzę. Popadł w konflikt z hierarchią kościelną i nie chciał wyjaśnić swego postępowania przed legatami papieskimi. Papież nałożył na niego klątwę. Kiedy po kilku latach książę czuł, że zbliża się do niego śmierć, usilnie prosił Jadwigę, aby zechciała przybyć i mu towarzyszyć. Dla Jadwigi była to bardzo trudna sytuacja. Z jednej strony chodziło o jej męża, ojca jej dzieci, człowieka, któremu ślubowała miłość i do tego chorego i proszącego o przybycie. Z drugiej strony przepisy kościelne zabraniały jakichkolwiek kontaktów z ekskomunikowanymi. Jadwiga stanęła przed nierozwiązywalnym konfliktem sumienia. Jakiego by nie poczyniła kroku – zawsze byłoby źle. Ostatecznie Henryk nie doczekał się wizyty Jadwigi. W ostatnim momencie zdobyte zdjęcie klątwy pozwoliło jej zorganizować książęcy pogrzeb mężowi. Walter Nigg tak komentuje tę sytuację: „Z pewnością nie godzi się poddawać świętych krytyce, nie możemy się z nimi równać, oni przerastają nas o całą długość”.

Nie ulega wątpliwości, że istniały powody, które skłoniły Jadwigę do złożenia tego rodzaju ślubowania i że prawdopodobnie w grę wchodziły różne motywy. Nie wiadomo także czy i w ja kim stopniu kochała swego męża, przecież wiadomo, że zawarła z nim małżeństwo na polecenie rodziców nie będąc pytaną o głos serca. Nie wiadomo też jak przeżywała Jadwiga spełnienie miłości małżeńskiej. Czy w związku z tym żywiła przekonanie, że kobieta uświęca się przez wydawanie na świat potomstwa? Czy po urodzeniu siódmego dziecka miała uczucie spełnionego obowiązku? Czy akceptowała radości pożycia małżeńskiego, czy też tylko je tolerowała? Czy była przekonana, że miłość cielesna jest czymś nieczystym i że wstrzemięźliwość posiada o wiele wyższą wartość? Czy w tej dziedzinie kierowała się także miłością do Boga? To tylko niektóre z pytań, które pozostają bez odpowiedzi.

I jakkolwiek nie wypada dokonywać osądu świętej kobiety i jej chrześcijańskiego radykalizmu z pozycji zwyczajnego chrześcijaństwa, to jednak nie można bagatelizować rodzących się wątpliwości, bo ucierpiałby przez to nasz stosunek do świętych. Opisy życia świętych uchodzą za mało interesujące m.in. dlatego, iż nie mówią otwarcie o wyłaniających się w nich problemach. Stawianie pytań jest tu rzeczą nie tylko dozwoloną, ale w wypadku spraw niejasnych wręcz konieczną. Stawiamy rzetelne, ale nie pozbawione szacunku pytania, bo przez nie uzyskujemy pełniejszy obraz świętych. Szukając odpowiedzi na pytania, które budzi kontrowersyjne ślubowanie Jadwigi, pamiętać trzeba, że średniowiecze osądzało problem grzesznego ciała w aspekcie poglądów manicheizmu, zgodnie z którymi wszystko co cielesne było złe, a wszystko co duchowe dobre. Zadziwiające jest to, że przez bardzo długi czas nie zauważono tego, iż dyskredytowanie wartości erotycznych ma swoje źródło w manicheizmie, a nie w świecie chrześcijańskich ideałów.

Smutny koniec małżeństwa nie był ostatnim bolesnym oświadczeniem życiowym Jadwigi. W 1241 r. Mongołowie podbili Rosję i ruszyli dalej z zamiarem opanowania całej Europy. Co prawda cesarz Fryderyk II nawoływał do stawiania oporu, ale ani on, ani inni zachodni władcy nie kwapili się bronić wschodnich rubieży chrześcijaństwa. Henryk zwany Pobożnym – syn Jadwigi i Henryka Brodatego – stanął do walki wraz z garstką rycerstwa, ale przeważająca siła wroga zmiażdżyła ich w bitwie pod Legnicą. Głowę zabitego Księcia zatkniętą na włóczni obwożono po obozie. Szczęściem w tym czasie zmarł wielki chan i to spowodowało powrót dowódców (wraz z wojskiem) do Azji, aby wziąć udział w walce o władzę. Gdyby nie to, niewykluczone, że ów najazd tatarski zakończyłby się na Atlantyku.

Jadwiga przewidziała śmierć syna. Na trzy dni przed dotarciem informacji do zamku w Krośnie Odrzańskim (gdzie się schroniła przed bitwą) widziała w sennym widzeniu, jak aniołowie unoszą do nieba modlącego się Henryka razem ze śląskim sztandarem. Tej samej nocy powiedziała służącej: „Jak fruwa ptak, tak szybko odleciał ode mnie mój syn i nigdy więcej nie zobaczę go już w tym życiu”. Kiedy dotarła wieść o klęsce, Jadwiga, w przeciwieństwie do swojego otoczenia, nie lamentowała. Ból po stracie ukochanego syna znosiła dyskretnie i cicho.

Do lamentującej synowej Anny powiedziała: „To jest wolą Bożą i musi nam się podobać to, czego Bóg chce i to, co się Bogu podoba”. W słowach tych znajdujemy bezwarunkową zgodę z Bożą wolą, mimo bólu.

Wiara nie pozbawiła Jadwigi ludzkich uczuć. Daje duchowe wzmocnienie, ale nie zabiera tego, co charakterystyczne dla człowieka. Widać to wyraźnie również w modlitwie, jaką wypowiedziała z rękami wzniesionymi ku górze: „Dziękuję Ci, Panie, że dałeś mi takiego syna, który zawsze okazywał mi miłość i szacunek, i nigdy mnie w niczym nie zasmucił. I chociaż bardzo gorąco chciałabym go mieć przy sobie na ziemi, to jednak cieszę się całym sercem, że przez przelaną krew jest on już w niebie zjednoczony z Tobą, swoim Stwórcą; jego duszę polecam najgoręcej Tobie, mojemu Bogu i Panu”.

Po śmierci męża Jadwiga zamieszkała w klasztorze w Trzebnicy. Już wówczas jego przeoryszą była jej córka Gertruda. Zaproponowała ona Jadwidze, aby wstąpiła do zakonu. Księżna jednak zdecydowanie odmówiła. Żywiła wielki szacunek dla życia zakonnego, ale nie czuła się do niego powołana, pomimo że w praktyce wiodła takie właśnie życie. Poza tym prawdopodobnie nie była gotowa, aby ślubować posłuszeństwo swojej córce. Chciała być panią siebie. Była przyzwyczajona zajmować się chorymi i biednymi, stąd jej zdecydowana odpowiedź: „Czy nie wiesz, jak wielką zasługą jest udzielanie jałmużny”. Do końca życia pozostała władczynią. Była jednocześnie świętą i księżną i w jej przypadku jedno bez drugiego nie istniało.

Zamieszkała w małym domku wybudowanym specjalnie dla niej przy klasztorze (zburzono go dopiero w XIX wieku). Żyjąc w pobliżu klasztoru uczestniczyła w jego życiu, ale nigdy nie została zakonnicą.

Jadwiga żyła długo, jak na ówczesne czasy – około 70 lat. Pod koniec życia chorowała, ale nie wiemy na co. Opiekowała się nią córka chrzestna Katarzyna. To ona opowiedziała o pewnym zdarzeniu roztaczającym grozę wokół łoża świętej. Pewnego razu zobaczyła złe duchy w ludzkiej postaci, które z krzykiem zaatakowały Jadwigę. Chłostały chorą biczami i wykrzykiwały: „Dlaczego jesteś taka święta? Dlaczego tak dużo się modlisz?”; Jadwiga znosiła to z obojętnością. Wszystko skończyło się po przyjęciu przez nią sakramentu chorych. W godzinie zbliżającej się śmierci zobaczyła przybywających do niej świętych. Pozdrawiała ich słowami: „Witam was! Ciebie, moja Pani, ciebie święta Mario Magdaleno, święta Katarzyno, święta Teklo, święta Urszulo;”. Wymieniła też inne imiona, zapamiętała Katarzyna. Jadwiga zmarła 14 października 1243 r. około godziny siedemnastej. Pogrzeb odbył się 16 października. Pochowano ją w kościele klasztornym w Trzebnicy, pod ołtarzem Jana Chrzciciela. W 20 lat później przeniesiono do kaplicy wybudowanej specjalnie ku jej czci. W 1680 r. powtórnie przeniesiono zwłoki, tym razem do okazałego grobowca, w którym spoczywa do dziś.

Przy grobie działy się liczne cuda, toteż starania o kanonizację rozpoczęły się krótko po śmierci. 15 października 1267 r. w Viterlo papież Klemens IV umieścił imię Jadwigi w wykazie świętych. W homilii z tej okazji mówił o Jadwidze jako o wzorze matki, która doświadczona nieszczęściem znajduje pociechę w Bogu. Wspomnienie liturgiczne obchodzone było wówczas w dzień śmierci – 15 października. W 1680 r. papież Innocenty XI na prośbę Jana III Sobieskiego wprowadził kult św. Jadwigi dla całego kościoła na 17 października (15 był już „zajęty” przez świętą Teresę z Avila). Po kanonizacji w XX wieku św. Małgorzaty Marii Alacoque wspomnienie liturgiczne św. Jadwigi zostało ustanowione na 16 października.